Jutro…???
strasznie tęsknię za jakąś normalnością, martwię się nielicznymi osobami , które uważam za bliskie jednak zbyt często nachodzą mnie jakieś katastrofalne wizje z czego oczywiście zdaję sobie sprawę
staram się wyłączyć takie myślenie bo to nic nie zmienia a pogłębia tylko stan bezsilności, który nienawidzę z całego serca.
Kilka lat temu musiałam z uwagi na pogarszające moje zdrowia zmienić diametralnie swoje życie . Odsunęłam się od znajomych i nieznajomych bo ile można tłumaczyć na co choruję i się uśmiechać przyjaznie oraz logicznie rozumować kiedy mam problem np. na ile sobie dam radę w takiej najprostszej sytuacji jak pokrojenia kotleta .
Choroba odebrała mi sprawność dłoni , przyniosła w zamian problemy z nogami , zaciskanie wzdłuż żeber i ból wynikający z deficytów neurologicznych jak i ortopedycznych .
Uciekłabym gdzieś daleko od tych sfrustrowanych , pogubionych ludzi, od tej nienawiści, głupoty i zadufania na jakąś wyspę szczęśliwą
Jeden komentarz
Beata
Ja też b.chetnie uciekla bym od ludzi ale nie na bezludną wyspę.Bo ilez można tłumaczyć ;( Zdrowy nigdy nie zrozumie chorego a jeszcze na rzadką chorobę.Pozdrawiam ciepło.
P.S. Poznałysmy sie chyba pod gabinetem prof w Bydgoszczy? Beata Edeeska